Feminatywy nie takie straszne

Pozostajemy w temacie języka inkluzywnego i feminatywów, które uwzględniają obecność kobiet w tym języku. Wiemy już, że warto uwzględniać każdego_ą, dzięki temu dostrzegamy ich potrzeby i wspieramy ich_je.

Jednak dyskusja wokół tych wątków wciąż się toczy i jest burzliwa, dlatego uporządkujmy kilka podstawowych informacji na ten temat.

Feminatywy są poprawne językowo

Feminatywy to żeńskie formy gramatyczne zawodów, funkcji, osób wykonujących czynności etc. Są to formy gramatyczne poprawne językowo.

Potwierdza to z pełną stanowczości Rada Języka Polskiego[1] w swoim stanowisku z 2019 r. Rozprawia się w nim z większością argumentów przeciw używaniu feminatywów funkcjonujących w debatach internetowych, nazywając je wprost bezpodstawnymi. Jednocześnie oddaje ostateczne prawo do wyboru z jakich form językowych korzystać osobom, które języka używają.

Oficjalnie „Rada Języka Polskiego przy Prezydium PAN uznaje, że w polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich w zasobie słownictwa. Stosowanie feminatywów w wypowiedziach, na przykład przemienne powtarzanie rzeczowników żeńskich i męskich (Polki i Polacy) jest znakiem tego, że mówiący czują potrzebę zwiększenia widoczności kobiet w języku i tekstach. Nie ma jednak potrzeby używania konstrukcji typu Polki i Polacystudenci i studentki w każdym tekście i zdaniu, ponieważ formy męskie mogą odnosić się do obu płci.”

Nie każdy_a będzie stosować się do zasad, które w pierwszym odczuciu nie są mu_jej bliskie. Jednak ważny tu jest aspekt osłuchania się, oswojenia i przyzwyczajenia do różnych form wymowy. Bo to, że jakichś konstrukcji językowych nie stosujemy, nie oznacza, że nie są poprawne. Warto jednak próbować.

Dobrze jest też się zastanowić, w których przypadkach te formy żeńskie nam łatwiej przychodzą np. sprzątaczka, fryzjerka, a kiedy jest to takie „nienaturalne”, jak np. chirurżka, naukowczyni, prezeska. I czy ta „naturalność”, komfort mówienia nie jest głębiej zakorzeniony, nie w samych kwestiach językowych, a bardziej kulturowych przekonaniach o roli i statusie kobiet.

Dziwactwo, nowy wymysł

Nie jest też prawdą, że feminatywy to wymysł ostatnich czasów. Formy żeńskie od dawna funkcjonują w języku. Badacze_ki, lingwiści_stki śledzą losy feminatywów w naszym języku i przywołują wiele przykładów świadczących o tym, że poprzednie pokolenia mogły być bardziej otwarte od nas.

W pierwszej połowie XX wieku feminatywy były wręcz zalecane przez językoznawców. Dzięki temu określenia jak np. adwokatka, doktorka, gościnii były powszechne w prasie, dokumentach czy słownikach[2]. Czy nie byłoby dobrze kultywować właśnie takie tradycje językowe?

Wieloznaczność języka

Podnoszony przez przeciwników argument o tym, że „jak to pilotka, to przecież czapka”, jest łatwo obalić. Przede wszystkim w tym kontekście język nie szczędzi nikogo, bo w każdym rodzaju mamy przykłady wieloznaczności. I nikomu to nie przeszkadza.

Na szczęście słów zwykle używamy w jakimś kontekście i to ten kontekst pozwala nam właściwie je interpretować. I założę się, że w sytuacji kiedy mama do nas zawoła: „Podaj mi proszę pilota, chcę włączyć mój program”, żadna osoba nie zacznie się zastanawiać gdzie znajdzie teraz pana kierującego samolotem.

Z wieloznacznością języka jesteśmy oswojeni_one na co dzień. Ostatecznie uczymy się go używać mniej więcej od drugiego roku życia.

To takie trudne do wymówienia

Zdarza się, że osoby podnoszą kwestię trudności wymowy słów jak np. chirurżka czy architektka. Otóż w języku polskim mamy dużo skomplikowanych w wymowie słów. Mamy np. dinozaur, zmarszczka, czy sławny już chrząszcz, który brzmi w trzcinie. Na szczęście w toku nauki języka uczymy się radzić sobie z nimi. Osłuchujemy się, powtarzamy wielokrotnie, ćwiczymy. Analogicznie z feminatywami. Warto próbować. Jeśli chcemy uwzględniać w rzeczywistości kobiety.

Pamiętajmy, że to kwestia wyłącznie naszego poczucia komfort w danej chwili. To poczucie nie powinno jednak być usprawiedliwieniem dla wykluczania osób. Podejmujmy ten minimalny wysiłek, próbujmy.

Ale nie każda kobieta chce się określać za pomocą feminatywów

Oczywiście znamy sytuacje, gdzie kobiety specjalnie wybierają formy męskie swojego zawodu. Często towarzyszą temu konotacje, że zawody tradycyjnie zmaskulinizowane są uznawane za bardziej poważane, np. pani sekretarz woli męską formę, gdyż sekretarka nie oddaje w pełni powagi jej roli i kojarzy się z robieniem kawy. Owszem, w niektórych środowiskach. Pytanie tylko, czy właśnie nie wynika to z tych kulturowych przekonań, które nie postrzegają formy męskiej i żeńskiej danej funkcji na równi, a ta pierwsza jest bardziej szanowana, bo jest właśnie męska.

W dyskusji o języku inkluzywnym nie chodzi o zmuszanie osób do czegokolwiek. To byłoby odwrotnością włączania każdego_ej. To zawsze będzie wybór danej osoby, jak chce być nazywana.

Nie chodzi o narzucanie, ale o poszerzanie świadomości i edukowanie. O ile nie odmawiamy prawa osobie, aby określała się jako pani dyrektor, o tyle też nie zabraniajmy, aby osoby, które wolą formę feminatywów np. psycholożka, nazywały siebie tak, jak im pasuje.

Niech wnioskiem na koniec będzie to, że każda forma jest w porządku, zarówno dyrektorka, pani dyrektor czy dyrektor.

Ale nie ograniczajmy wyboru innych. Jeżeli osoby chcą określać się feminatywami, szanujmy to. Pamiętajmy, że ograniczenia są tylko w naszych głowach. W języku jest miejsce dla każdej osoby.

Nie bójmy się próbować

Rzeczywistość się zmienia, język musi za nią nadążyć, aby nieustannie pomagać nam ją opisywać, sobie tłumaczyć. Jest to naturalny proces.

Naturalny jest też opór przed zmianą, przed nowym, nieznanym. Czasami są to obawy osób, które boją się feminizmu jako takiego. Ruchu czy idei, która często jest stereotypowo postrzegana m.in., jako przeciwna i wykluczająca mężczyzn. Otóż feminizm nie polega na nienawiści. Polega na dążeniu do równouprawnienia obu płci. Tak, to trudny, wielowątkowy temat o naszym społeczeństwie, jego zasadach, ograniczeniach, kwestionowaniu status quo.

Co to znaczy i jak to w praktyce wygląda? Na pewno warto byłoby o tym na spokojnie porozmawiać. Przegadać to z osobą reprezentującą wspomniany światopogląd rozwiać wątpliwości, dopytać. W komfortowych warunkach poruszyć nurtujące nas kwestie, gdzie nie będziemy wyśmiani_e czy zlekceważeni_one, bo nie wiemy lub nie do końca się zgadzamy, nie rozumiemy. Ale gdzie znaleźć osobę, która nam to wyjaśni i w ogóle będzie chciała z nami rozmawiać.

Z pomocą przyjść może Żywa Biblioteka i rozmowa z Żywą Książką o tytule Feministka_a. I owszem, w naszym wrocławskim księgozbiorze mamy również Feministę, bo jak łamać stereotypy, to na całego.

Zapraszamy więc do odwiedzenia Żywej Biblioteki i poznania perspektywy osoby, która w tę równość płci wierzy, która potrafi nazwać jakie wyzwania stoją przed nami jako społeczeństwem.

A na koniec ogromna prośba.

Naprawdę zastanówmy się najpierw, zanim powiemy, że komfort abstrakcyjnej idei języka jest ważniejszy od komfortu osoby w jej prawie do określania swojej tożsamości. Ludzie mają uczucia, język nie.

Projekt “Lokalnie dla różnorodności” jest realizowany przez Stowarzyszenie Diversja we współpracy z Grupą Credit Agricole, dzięki wsparciu Program Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy z funduszy EOG.

[1] Żródło: https://rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1861:stanowisko-rjp-w-sprawie-zenskich-form-nazw-zawodow-i-tytulow&catid=98&Itemid=58

[2] Np. Słownik Warszawski 1900-1927