Poruszając się w tematyce antydyskryminacyjnej ważnym aspektem są skutki postaw wykluczających i lekceważących wobec grup marginalizowanych. Zmiany naszych postaw na bardziej inkluzywne, nie tylko w języku, ale i systemowo i społecznie, są istotne dla zdrowia i życia osób. Warto mieć świadomość tego, że to co mówimy, robimy, jak się zachowujemy w stosunku do osób nie utożsamiających się z większością społeczeństwa, może mieć na te osoby wpływ.
Porozmawiajmy o stresie. Każdy_a z nas doświadcza lub doświadczał_a stresu. Sytuacje, w których myślimy: czy zdążę na tramwaj, czy skończę ten trudny projekt na czas, czy nowi znajomi mnie polubią, czy moje dziecko poradzi sobie na wakacyjnym obozie, czy starczy mi pieniędzy do kolejnej wypłaty, to różne rodzaje czynników stresujących. Czasami stres bywa chwilowy i wręcz mobilizujący, jak np. ten przed egzaminem, dzięki któremu zwiększa się wydzielanie adrenaliny, która pomaga nam poradzić sobie z sytuacją. Jednak długotrwałe narażenie na stres i wydzielane podczas jego trwania hormony może być szkodliwe dla naszego samopoczucia, zdrowia, może powodować choroby (np. układu krwionośnego), czy reakcje psychosomatyczne, ale również może wpływać na nasze zdrowie psychiczne i być przyczynkiem np. do stanów lękowych czy depresji, a w najtrudniejszych przypadkach może doprowadzać do zachowań autodestrukcyjnych, w tym samobójstw.
Czyli każdy_a z nas w jakimś stopniu może być narażony_a na skutki chronicznego stresu. Stąd też wynika ostatnio duże zainteresowanie firm i organizacji tak zwanym dobrostanem (z angielskiego well being) osób pracujących, czy klientów_ek etc. Skutki pandemii, izolacji, realnego zagrożenia utratą zdrowia i życia, stratą bliskich, wszystko to przyspieszyło i pogłębiło zainteresowanie tą tematyką. Dzięki czemu powstaje wiele programów, dyskusji, konferencji w tej tematyce. I słusznie! Albo: nareszcie!
Skoro kwestie zagrożeń związanych z narażeniem na różnego rodzaju stres dotyczy wszystkich, to spójrzmy na grupy marginalizowane i ich sytuację.
I tak, jak przypuszczacie, sytuacja osób należących do mniejszości czy to religijnych, etnicznych, seksualnych czy takich jak np. osoby z niepełnosprawnościami jest zgoła inna.
Grupy marginalizowane w społeczeństwie są jeszcze bardziej narażone na negatywne skutki stresu. Głównie dlatego, że z definicji nie będąc w grupie większości społeczeństwa sam fakt ich różnorodności od tej większości jest czynnikiem stresującym (stresorem).
Badacze i badaczki od niedawna używają określenia „stres mniejszościowy” lub „stres grup marginalizowanych” jako szczególnego rodzaju stresu. Dlaczego? Bo dotyczy właśnie tylko tych grup, osób, które w jakimś stopniu nie wpisują się w kanon standardu większości, osób narażonych przez to na brak akceptacji, wykluczenie, czy nawet agresję z strony reprezentantów_ki dominującej większości społeczeństwa.
Zatem mało prawdopodobne, że tego rodzaju stresu doświadczy przysłowiowy biały, heteroseksualny mężczyzna.
Pojęcie to jest uwarunkowane przez kontekst w jakim grupa mniejszościowa funkcjonuje, czyli społeczeństwie, które nie do końca ją akceptuje, asymiluje.
Stres ten najczęściej wynika z konfliktu między własnymi wartościami osoby marginalizowanej, a wartościami uznawanymi społecznie za normę.
To oznacza, że będąc np. osobą wyznającą islam w Polsce, kraju zgoła katolickim, nie zawsze ta moja religia będzie traktowana na równi z tą dominującą.
Lub w przypadku osób uchodźczych przebywających na terenie Polski, gdzie oficjalny przekaz państwa Polskiego (jak i stan prawny) jest, mówiąc oględnie, dość nieprzychylny tej grupie.
Można powiedzieć, że jesteśmy coraz bardziej otwartym społeczeństwem i nie każdy_a podziela politykę rządu. Tak, rzeczywiści jesteśmy też różnorodni w tej naszej „większości”, i robimy postępy. Jednak rozwiązania systemowe mają znaczenie, tak jak i konstrukty kulturowe.
Stres mniejszościowy to koncepcja badana w psychologii i socjologii. Powstała między innymi w toku badań nad wyjaśnieniem zaburzeń nastroju, zaburzeń lękowych, tendencji suicydalnych w grupach defaworyzowanych.
Zjawisko to przebadano na osobach LGBTQ+, mniejszościach religijnych i etnicznych. I uznano jednoznacznie, że stres mniejszościowy to nie jest zwykły stres, to stresory dodatkowe, którymi są obciążone wyłącznie stygmatyzowane grupy społeczne[1].
Stres mniejszościowy jest przez to unikatowy – czyli nie jest powszechny, nie każdy_a go doświadcza, a jedynie osoby z grup marginalizowanych. Kolejna jego cecha to chroniczność – nie mija, gdyż struktury społeczne i kulturowe są względnie stałe, stres zatem jest długotrwały, na stałe towarzyszy osobom w ich życiu. Stres ten jest uwarunkowany społecznie – czyli jest związany z procesami, instytucjami i strukturami społecznymi, które są niezależne od jednostki, dotyczy bardziej doświadczenia grupowego, niż indywidualnego.
Zjawisko to podkreśla wspomniany wcześniej konflikt wartości, między indywidualnymi potrzebami a społecznymi strukturami (np. religia, tradycje), które uniemożliwiają zaspokojenie tych potrzeb.
Co to w praktyce oznacza?
Np. osoba nieheteronormatywna będąca w związku z osobą tej samej płci marzy o zalegalizowaniu tego związku, jej potrzebą jest założenie rodziny i zawarcia związku małżeńskiego. Tyle w obszarze potrzeby indywidualnej. W Polsce według prawa i tradycji małżeństwo to związek różnopłciowy, czyli relacja mężczyzny i kobiety. Związek jednopłciowy nie może być uprawomocniony, jak również społecznie może być nieakceptowany. Powstaje zatem konflikt, osoba nie może zrealizować swoich potrzeb, a jej wartości nie są uszanowane społecznie.
Jakie to może mieć konsekwencje, skoro z założenia to sytuacja stała (chroniczna)?
Przede wszystkim taki konflikt wartości i interesów rodzi frustrację. Osoba nie może być sobą, nie może się realizować jak inni_e, odbiera jej się jej prawa (pamiętamy, że prawa człowieka są powszechne, przyrodzone i niezbywalne, prawda?).
Taki stan rzeczy, życie we wrogim systemie społecznym zmusza osoby do tworzenia strategii przetrwania. I tu przechodzimy do tak zwanych objawów stresu mniejszościowego, mogą to być:
- Życie w ukryciu – czyli ukrywanie swojej tożsamości, kontrolowanie jakie informacje mogę przekazać o sobie innym bez narażenie na ujawnienie wbrew mojej woli,
- Oczekiwanie odrzucenia – skoro mam świadomość, że żyję w społeczeństwie które mnie nie akceptuje, nieustannie spodziewam się negatywnych komentarzy, realizacji stereotypów, uprzedzeń, wychwytuję z otoczenia wszelkich sygnałów mogących zagrażać mi z uwagi na moją tożsamość, więc zawsze towarzyszy mi lęk,
- Zinternalizowane uprzedzenia – czyli autostygmatyzacja, postrzeganie siebie z perspektywy dyskryminującej większości, nienawiść do samego_j siebie.
Przykład osób LGBTQ+
Zatem nie ulega wątpliwości, że sytuacja osób LGBTQ+ w Polsce będzie generować stres mniejszościowy w tej grupie, gdyż systemowo i publicznie osoby te są stygmatyzowane, dehumanizowane, traktowane przedmiotowo (strefy wolne od…, wypowiedzi polityków_czek w mediach o tym, że to nie ludzie a ideologia, brak rozwiązań prawnych uwzględniający sytuację grupy). W takich warunkach może dojść do zaadoptowania przez te osoby poglądu powszechnego na ich temat w formie zinternalizowanej wrogości do siebie. Poczucie odmienności, wykluczenia, marginalizowania może prowadzić do nienawiści do siebie. Skoro nie wpisuję się w normę, to nie chcę taki_a być, chcę być jak inni. Brak przyzwolenia społecznego na bycie sobą i swobody wyrażania siebie, to codzienna obawa o ujawnienie mojej tożsamości w formie dla mnie nieakceptowanej i w gronie mi obcym, to nieustanna samokontrola siebie i otoczenia, aby „nie prowokować”, nie być zauważonym w swojej odrębności, nie narażać się na spojrzenia, uwagi, akty agresji psychicznej i fizycznej. To jest życie w nieustającym stresie, lęku, pod presją.
Zmieńmy na chwilę perspektywę i przenieśmy się np. do Hiszpanii, Barcelony. Parada równości, osoby nieheteronormatywne i osoby sojusznicze świętują w kolorowym pochodzie. Przechodzące obok osoby nie rzucają kamieniami, wyzwiskami w stronę osób celebrujących swoją wolność, obserwatorzy_ki najczęściej uśmiechają się, dołączają lub w najgorszym wypadku są obojętni_e.
Zestawienie tych dwóch światów pokazuje to uwarunkowania stresu mniejszościowego. W opisanej sytuacji osoby z środowiska LGBTQ+ są w mniejszym stopniu narażone na stres mniejszościowy w miejscach, krajach, gdzie jest większa otwartość na respektowanie praw człowieka deklaratywna i praktyczna.
Jednak czy przeprowadzka do bardziej przyjaznego miejsca to jedyne rozwiązanie?
Zapraszamy do przeczytania kolejnego artykuły, w którym kontynuujemy rozważania na temat stresu mniejszościowego posiłkując się badaniami dot. konkretnej grupy.
Projekt “Lokalnie dla różnorodności” jest realizowany przez Stowarzyszenie Diversja we współpracy z Grupą Credit Agricole, dzięki wsparciu Program Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy z funduszy EOG.
[1] Opierając się na koncepcji Iana Meyera, Meyer IH. Minority stress and mental health in gay men. W: Garnets LD, Kimmel DC, red. Psychological perspectives on lesbian, gay, and bisexual experiences. New York: Columbia University Press 2003.