Co to jest wyzysk epistemiczny i kogo dotyczy?

W naszych tekstach staramy się poruszać tematy istotne społecznie, których podniesienie, analiza, czy przypomnienie zwiększy naszą i Waszą świadomość. Chcemy, żeby to była okazja do refleksji, a może inspiracja do działania i inicjowania zmian na różnych poziomach.

W dzisiejszym artykule chcemy porozmawiać o nowej koncepcji filozoficznej opisującej relację: większość społeczeństwa – mniejszość, czyli grupy marginalizowane.

Filozofka Nora Berenstain z Uniwersytetu Tennessee w 2016 r. podzieliła się z światem stworzonym przez siebie pojęciem wyzysku epistemicznego (ang. epistemic exploitation) w swojej pracy o tym właśnie tytule[1].

Wyzysk epistemiczny, czyli związany z poznawaniem, z wiedzą o czymś.

Jak pisze autorka: „Wyzysk epistemiczny ma miejsce wtedy, gdy osoby uprzywilejowane przymuszają osoby zmarginalizowane, by te edukowały je o naturze swojej opresji, jednocześnie podważając ich zdolność do takiej edukacji. Wymaga to od opresjonowanych osób wykonania dodatkowej pracy emocjonalnej oraz epistemicznej.”

Co to znaczy?

Przede wszystkim to osoby z grup marginalizowanych narażone są na pytania osób uprzywilejowanych, bo to “odchodzenia od normy” większość nie rozumie. Zatem z szerszej perspektywy, osoby z mniejszości tłumaczą się z swojej tożsamości społeczeństwu, które jest wobec nich opresyjne, niesprzyjające, dyskryminujące[2].

To wygląda tak, że często spotykają się z pytaniami o to, czym się różnią, jak wygląda ich kultura/orientacja/religia, dlaczego coś im przeszkadza, dlaczego czują się dyskryminowani_e i tak dalej.

I teraz osoba słysząc takie pytanie, prośbę o wyjaśnienie, może po prostu poczuć się urażona czy wściekła, bo dlaczego ktoś z butami wchodzi w jej życie. Z drugiej jednak strony, jeśli nic nie powie, zignoruje pytanie, czy zakomunikuje, że nie chce o tym mówić, może zostać uznana, za przewrażliwioną, zbyt emocjonalną, czy po prostu niegrzeczną.

To jest, jak pisze autorka koncepcji “podwójna pułapka”[3], w którą wpada taka osoba, przez co ulega presji i wykonuje niepłatną i wyczerpującą na wielu poziomach pracę edukacyjną.

Nora Berenstain pokazuje w swojej analizie, że o ile powstaje tu iluzja, że w tej rozmowie dwóch osób mamy dwa równie uprawomocnione punkty widzenia, to w rzeczywistości relacje władzy i opresji się nie zmieniają. Przede wszystkim, z perspektywy osoby z grupy większościowej jej niewiedza postawiona jest na równi z doświadczeniem osoby z grupy mniejszościowej. Co jest zupełnie nieadekwatne. Niemniej z powodu takich założeń, często te dyskusje skazane są na niepowodzenie, a osoba uprzywilejowana pozostaje po prostu nie przekonana, niezależnie od wysiłków osoby wyjaśniającej.

Przeanalizujmy to na przykładzie

Osoba transpłciowa, która jest w procesie tranzycji i funkcjonuje w środowisku zgodnie z swoją tożsamością kobiecą, będąc w nowym towarzystwie dostaje milion pytań: czemu tak wygląda, ale jak to masz na imię Maria, co to za performans, czemu tak się ubrała, o co chodzi.

Osoby będące na spotkaniu, a które w większości są cispłciowe i nie mają, nie rozumieją doświadczenia osoby trans, chciałyby się dowiedzieć więcej.

Oczywiście można uznać, że ciekawość jest ok, że miło z ich strony, że pytają. Ale jednocześnie skazuje to tę konkretną osobę trans na tłumaczenie im, wyjaśnianie, opowiadanie o swoim osobistym, intymnym doświadczeniu, tylko dlatego, że te osoby chcą od niej to usłyszeć.

I takie odpowiadanie na pytanie, może być męczące, powtarzalne, wyczerpujące psychicznie, fizycznie, emocjonalnie.

Poza tym, jest to tłumaczenie się grupie uprzywilejowanej, która takich problemów nie ma: dlaczego jesteś jaka_i jesteś, i czemu w takiej formie. Uzasadnianie swojej egzystencji. Co z założenia jest niekomfortowe i stresujące.

A, jak wiemy, osoby z grup marginalizowanych są z założenia narażone na ciągłą presję związaną z tym, że są jakie są, czyli nie takie jak większość. Nazywamy to stresem mniejszościowym[4], a jego skutki dla zdrowia psychicznego i fizycznego tych osób, są często drastyczne.

Zatem, osoba ta ponosi wysiłek emocjonalny w toku takich dyskusji. Dyskusji, zaznaczmy, nie z zasady akademickich, prowadzonych dla przyjemności, od których można się zdystansować. Dyskusji, które dotyczą bezpośrednio osoby i jej osobistych, często traumatycznych doświadczeń. Dyskusji, które pojawiają się za każdym razem, kiedy spotyka nową osobę, i kolejną, i następną, i tak całe życie.

Ta praca edukacyjna wykonana przez osoby z grup marginalizowanych jest oczywiście niepłatna, a często także niedoceniana. O jej kosztach się po prostu nie mówi.

Ale zaraz, zaraz, niektórzy_e powiedzą, przecież ta osoba wcale nie musi odpowiadać na te wszystkie pytania. Przypomnijmy sobie “podwójną pułapkę” i popatrzmy na tę sytuacje realistycznie. Czy taka osoba ma wybór? Co się stanie jak nie odpowie? Prawdopodobnie zostanie uznana za niegrzeczną, czy też niezdolną intelektualnie by odpowiedzieć, a potem już mogą pojawić się wszystkie dostępne wzmocnienia stereotypów związanych z jej grupą, czyli np. “rzeczywiście te osoby trans są dziwne, nawet porozmawiać nie potrafią, obrażają się za zwykłe pytania, przecież pytam tylko z ciekawości”.

Dlatego, jak pisałyśmy wcześniej, bardzo często taka osoba podejmuje się wyjaśnienia i odpowiedzenia, kolejnego i jeszcze jednego, bo nie chce być uznana za np. arogancką, niekulturalną, nie chce też być negatywnym przykładem swojej społeczności. I wykonuje trudną, wymagającą pracę polegającą na tłumaczeniu, argumentowaniu, uzasadnianiu, aby rozmówca_czyni zrozumiał_a.

Niestety, nie będzie tu szczęśliwego zakończenia

Dlaczego? Analiza zjawiska dokonana przez autorkę pokazuje, że te wszystkie niby niewinne pytania, “z czystej ciekawości”, czy “chciałem się tylko dowiedzieć”, często nie wynikają z prawdziwej chęci poznania nowej wiedzy i wprowadzenia ewentualnych zmian w swoim życiu. To są pytania z poziomu władzy i opresji, która kwestionuje “inność”, bo nie pasuje do schematu. Często z resztą wiedza, o którą dopytują takie osoby jest ogólnie dostępna np. w internecie, więc jeśli byłaby to szczera chęć poznania nowego, taka osoba najpierw przejrzałaby dostępne materiały, a później zaproponowałaby osobie rozmowę i zapytała, czy ta osoba ma w ogóle chęć na taką interakcję. I to na zasadach dialogu, gdzie obie strony są równe i obie się szanują.

Pewnie zdarzają się przypadki, że osoba pytająca nie ma złych intencji i rzeczywiście jest tylko ciekawa. Jednak nic to nie zmienia z perspektywy osoby z grupy marginalizowanej, bo tę pracę edukacyjną i tak, po raz setny, wykonała, zatem poniosła jakiś wysiłek, wyeksploatowała się. A na koniec może usłyszeć: “no dobra, ale jakoś mnie to nie przekonuje, z resztą tak tylko pytałem z ciekawości, nie ważne.” Owszem ważne, dla każdej osoby LGBT+, czy osoby czarnoskórej, czy Muzułmanki_ina, konieczność uzasadniania swojego istnienia jest ważna, a na pewno jest istotnym kosztem.

To co dla jednej strony jest tylko intelektualną ciekawostką, dla drugiej wiąże się z emocjonalnie wyczerpującą pracą, podczas której kolejny raz wraca do swojego, często trudnego, doświadczenia.

Nora Berenstain pisze w swoim tekście, ze: “Wyzysk epistemiczny utrzymuje struktury opresji przez skoncentrowanie się na potrzebach i pragnieniach grup dominujących oraz przez wykorzystywanie emocjonalnej i poznawczej pracy członków grup marginalizowanych, od których wymaga się nieodpłatnej i często niedocenianej pracy polegającej na dostarczaniu informacji, źródeł i dowodów opresji osobom uprzywilejowanym, które tego żądają i które czerpią korzyści z tych opresyjnych systemów, co do których wysuwają żądanie, by być edukowanymi”.

Przykład wyzysku epistemicznego z rodzimego podwórka

Magdalena Mateja-Furmanik w swoim artykule “Nie musimy tłumaczyć się z tego, że każemy wam wypierdalać” na portalu Krytyki politycznej[5] opisuje wyzysk epistemiczny kobiet strajkujących.

Dotyczy on sytuacji protestów kobiet (i nie tylko) z początku 2020 r., sprzeciwiających się całkowitemu zakazowi aborcji w Polsce. Skupimy się na dyskusjach wokół użycia hasła: “wypierdalać”[6].

Po protestach komementatorzy_rki rzeczywistości często skupiali się na tym, że jak kobiety (w dużej mierze) mogły w tak wulgarny sposób się wyrażać, że to jest nieusprawiedliwione i nie buduje dialogu. Zatem w takiej sytuacji wspomniane kobiety i ich reprezentacja została zmuszona do tłumaczenia się dlaczego rzeczone osoby mają “wypierdalać” i czy nie można grzeczniej.

Kuriozum polega właśnie na tym, że to “pytająca strona” (osoby w tak zwanej uprzywilejowanej większości) swoimi wcześniejszymi działaniami polegającymi na skutecznym ograniczaniu praw (prawo aborcyjne, konwencja antyprzemocowa, różne rozwiązania “prorodzinne”) oraz systematycznym ignorowaniem głosów osób, których te prawa dotyczą, głosów mniej lub bardziej kulturalnych i stanowczych, doprowadziły grupę marginalizowaną – tu kobiety właśnie do takiego stanu, czyli: poczucia wykluczenia, ograniczenia możliwości decydowania o sobie, możliwości wypowiedzi i wysłuchania swoich racji, odmowy rzetelnej dyskusji na argumenty i słuchania prawdziwych potrzeb zainteresowanych, a w konsekwencji do poczucia gniewu, frustracji, obaw i mówiąc wprost wkurwienia.

Natomiast strona “większościowa” podtrzymuje stanowisko, że ona nie rozumie, i ona wymaga, żeby kobiety jej to wyjaśniły. Nie trzeba dodawać, że niezależnie od wysiłków osoby reprezentujące strajk stoją na straconej pozycji.

Co tutaj się powinno zadziać? 

Zamiast pytać dlaczego te wulgaryzmy, osoby prawdziwie zainteresowane tematem powinny pytać jak do tego doszło, co się stało, co do tego doprowadziło. Tym samym pozostajemy w głównym temacie, jakim jest ograniczanie praw kobiet w Polsce i frustracja z tym związana, a nie schodzimy na tematy poboczne – czy wulgaryzmy powinny być obecne w przestrzeni publicznej, bo to zupełnie inna dyskusja i w zestawieniu z tą pierwszą nie zagrażająca życiu.

Bo czy w najbardziej potocznym użyciu wulgaryzm nie pojawia się w momencie gdy np. właśnie wylewasz na siebie gorący kubek kawy lub patrzysz na niespodziewanie wysoki rachunek za prąd? No właśnie.

Co możemy zrobić w sprawie wyzysku epistemicznego?

Miło, że pytacie, bo to znaczy, że prawdopodobnie Wam zależy.

Mechanizmy funkcjonujące w naszej rzeczywistości trudno jest zmienić, czasami pozostaje jedynie akceptacja negatywnego jej obrazu. Jednak, jak zwykle w naszych materiałach wierzymy w siłę małych, indywidualnych gestów. Dlatego po raz kolejny piszemy: zacznij od siebie!

Nie traktuj ludzi jak Wikipedii – przede wszystkim, warto nie traktować każdej napotkanej osoby, która reprezentuje inną, niż nasza kulturę, narodowość, orientację, religię, światopogląd etc., jak otwartej dla każdego_ej bazy wiedzy, dostępnej 24h.

Zastanów się trzy razy zanim zadasz pytanie, coś zrobisz. Przede wszystkim pomyśl, jak sam_a zareagowałbyś_abyś, gdyby obca osoba zapytała o to Ciebie lub osobę reprezentującą większość, np. dotykanie włosów czarnoskórych kobiet bez pytania, bo są takie puszyste. Wydaje się nienaturalne? To sobie odpuść.

Staraj się powiększać swoją wiedzę samodzielnie, szukając w internecie, literaturze, konsultując się z ekspertami_kami tematu np. na forach dyskusyjnych, w środowiskach, gdzie jest to naturalne i zawsze weryfikuj źródła. Mając już podstawową wiedzę, nie tracisz czasu osoby, z którą ewentualnie wejdziesz w dyskusję i swojego również.

Rozmawiaj, ale z szacunkiem, prawdziwą uważnością na drugą osobę i jej potrzeby. I oczywiście zapytaj czy osoba ma na to czas, chęć i zasoby. Nie każda osoba z grupy mniejszościowej czuje się na siłach być adwokatem_ką swojej społeczności lub po porostu tego nie lubi. Mając na uwadze z jakim kosztem się to wiąże (teraz już wiesz), uszanuj to.

Nie wspieraj trollowania, jałowych dyskusji w mediach społecznościowych, które odwracają uwagę od prawdziwego problemu. Bardzo aktualny przykład: oburzanie się internautów_ek na każde użycie feminatywu w materiale, zamiast np. na ograniczanie praw kobiet w Polsce.

Przede wszystkim bądź świadomą osobą i staraj się używać języka inkluzywnego. Bo język ma znaczenie.

Artykuł powstał w ramach projektu “Lokalnie dla różnorodności”, który jest realizowany przez Stowarzyszenie Diversja we współpracy z Grupą Credit Agricole, dzięki wsparciu Program Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy z funduszy EOG.

[1] Źródło: https://doi.org/10.3998/ergo.12405314.0003.022

[2] Jeśli odczuwasz teraz dyskomfort, że jak to dyskryminuje, nie jest chyba aż tak źle etc., to zachęcamy do zapoznania się z naszymi wcześniejszymi artykułami. Serio.

[3] Wolne tłumaczenie angielskiego “double bind” zaproponowane w materiale Myśląc Głębiej również o koncepcji Berenstain. Zachęcamy do wysłuchania: https://www.youtube.com/watch?v=sS8It13kXAA

[4] Zapraszamy do naszego artykułu na ten temat na blogu.

[5] Źródło: https://krytykapolityczna.pl/kraj/wyzysk-epistemiczny-praca-emocjonalna-strajk-kobiet/ Z artykułu zaczerpnięto także polskie tłumaczenie cytatów z tekstu Nory Berenstain.

[6] Nie będziemy się rozwodzić nad słusznością akurat tego zwrotu, po szczegóły i kontekst zapraszamy do tekstu.